Mleko
Administrator

Dołączył: 31 Paź 2007
Posty: 830
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Chabrowej :P Płeć:
|
Wysłany: Wto 15:27, 17 Mar 2009 Temat postu: Śmierć |
|
|
Nie ma w życiu nic bardziej oczywistego i pewnego niż śmierć. A jednak człowiek od zarania dziejów nie potrafi się z nią oswoić, pogodzić, zaakceptować jej. Dlaczego tak musi być?
Śmierć jest dla człowieka czymś totalnie NIE - NATURALNYM. Serce każdego z nas jest zaprogramowane na wieczność. Nawet jeśli jesteśmy przekonani, że tak nie jest. Marzymy o nieśmiertelności, ponieważ nieśmiertelnymi zostaliśmy stworzeni. Śmierć doczesna dezorientuje nas w naszym powołaniu do wieczności. Wprowadza zamęt. Oszukuje nasz instynkt życia wiecznego. Budzi lęk i przerażenie. Nic dziwnego, skoro atakuje bezpośrednio i bezpardonowo nasz podstawowy pęd, jakim jest pęd do życia. I to nie życia przez 20, 50 czy 100 lat, ale życia, które nie ma końca! Śmierć jest pogwałceniem odwiecznego planu życia. Ale przede wszystkim pogwałceniem tego planu jest coś, czego śmierć jest smutną konsekwencją - to GRZECH.
Nie tak dawno wszystkie media poinformowały nas o śmierci Zbigniewa Religi, wybitnego kardiochirurga, polityka, człowieka którego szanowali chyba wszyscy. Ten, który do tej pory pomagał ludziom uciekać przed śmiercią, sam został przez nią złapany. Cóż, każdego to czeka. Nawet lekarza. Ale śmierć zawsze prowokuje do refleksji, do stawiania ważnych i trudnych pytań. N.p. czy nie jest ona przypadkiem dla człowieka jednym z najważniejszych komunikatów w życiu? Dla nikogo nie jest tajemnicą, że profesor Religa był ateistą. Był, bo jestem przekonany, że teraz już nie jest. Ateistą jest się tylko do śmierci. Wierzącym jest się przed i po. Kilkakrotnie miałem okazję z ateistami rozmawiać. Czytywałem też ich teksty, n.p. głownodowodzącego wojujących ateistów - Richarda Dawkinsa. To z ich strony pada najczęściej: UDOWODNIJ, ŻE BÓG ISTNIEJE. Niedawno odkryłem, że można przecież na odwrót: UDOWODNIJ, ŻE BOGA NIE MA! Co jest łatwiejsze?
Wielu ludzi żyje tak, jakby Boga nie było, bo po prostu w Niego nie wierzy. To jeszcze jakoś można zrozumieć. Ale jak zrozumieć to, że żyją tak jakby ŚMIERCI nie było ci, którzy w nią "wierzą"? Nie mam na myśli samego uświadomienia sobie faktu nieuchronności odejścia z tego świata. Chodzi mi o postawę życiową, wynikającą z tej świadomości. Nawet jeśli gdzieś w rodzinie, albo w filmie natkniemy się na temat śmierci, sprawiamy wrażenie takich, których ten problem nie dotyczy. Uzależniamy się od zdrowia, drugiego człowieka, pieniędzy, spełnienia zawodowego, komfortu, seksu, jedzienia i wielu innych miłych rzeczy i jesteśmy jak gdyby zupełnie ślepi na śmierć. Żyjemy tak, jakby czas zatrzymał się w miejscu! A przecież zegar tyka non - stop. Z każdą sekundą jesteśmy bliżej tego momentu! Można tą informację wpuścić jednym uchem, wypuścić drugim i spokojnie wrócić do bezrefleksyjnego nurzania się w doczesności. Ale można też wejść w głąb tej informacji i zrozumieć, że sprawa jest poważna.
Wyobraźmy sobie, że żyjemy w domu, w którym podłożona jest bomba zegarowa o której wiemy. Wiemy, że napewno wybuchnie i że wtedy wszystko się skończy. Tylko nie wiemy kiedy to się stanie. Czy z taką świadomością da się żyć "jak gdyby nigdy nic"? A przecież nasze życie to dom, w którym podłożona jest bomba zegarowa - ŚMIERĆ. Bezrefleksyjność współczesnego człowieka i jego zniewolenie doczesnymi sprawami jest niepokojące. O śmierci na poważnie mówi się niewiele. Myślę, że to nie jest przypadek. Raczej każe się nam skupiać na tym, co przyjemnego może dać nam życie. To niebezpieczna tendencja. Zbyt mocne przylgnięcie do tego życia grozi śmiercią. Za to wchodząc w śmierć mamy szansę tak naprawdę odnaleźć prawdziwe życie! "Kto zachowa swoje życie, ten je straci. Kto straci swoje życie z Mojego powodu ten je zachowa". Dobrze znamy te słowa. Albo te, że ziarno nie wyda plonu jeśli nie obumrze. To nic innego, jak zachęta do... umierania! W każdym tego słowa znaczeniu. Pozwólmy umierać naszym zniewoleniom, przywiązaniom, bożkom, idolom, chorym marzeniom, planom, toksycznym relacjom, nałogom, temu wszystkiemu co wiąże nas z tym światem sprawiając, że myśl o śmierci nas przeraża. Umierajmy dla tego życia, bo tak naprawdę zostaliśmy stworzeni dla zupełnie innego. Nie "urządzajmy" się za bardzo na tym świecie, bo lada moment będziemy się musieli z niego wyprowadzić. Nie bójmy się śmierci, bo to przedsionek życia. Jezus zgodził się na utratę przyjaciół, komfortu, dobrego imienia, kariery bezkrytycznie uwielbianego guru, zgodził się na totalne cierpienie, poniżenie i grób, bo doskonale wiedział, że przekracza granicę za którą jest ŻYCIE.
Śmiertelnie poważny Adam Szewczyk
Post został pochwalony 0 razy
|
|